Wyklęty żołnierz artysta
Jerzy Nowicki przyjmuje gości pod dużym obrazem „Madonna z Dzieciątkiem” włoskiego artysty z epoki renesansu Lorenzo Lotto. Ma się wrażenie, że anioł namalowany na nim powyżej Maryi z Bożą dzieciną, otacza także swoimi skrzydłami każdego kto wejdzie w te progi. Dzieło jest wymowne i wygląda jak oryginał, ale… to kopia spod ręki gospodarza.
– Kilka dni siedziałem na wystawie w Muzeum Narodowym aż namalowałem tę Madonnę – uśmiecha się życzliwie Jerzy Nowicki, członek Związku Polskich Artystów Plastyków w Warszawie, były żołnierz 6. Partyzanckiej Brygady Wileńskiej WiN, dziś w stopniu kapitana Polskich Sił Zbrojnych.
Szczupły, już nieco pochylony, o siwych włosach, ale z błyskiem w oczach i młodzieńczym uśmiechem. Poza salonikiem, wypełnionym dziełami sztuki i pamiątkami, jeden pokój w jego M-4 na warszawskiej Pradze Południe zajmuje pracownia plastyczna. Powstała w niej większość obrazów i rzeźb weterana – wszystkie związane z tematyką sakralną i patriotyczną.
Choć Jerzy Nowicki mieszka samotnie, jest często odwiedzany. Należy do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, działa w organizacjach kombatanckich, bywa często na różnych uroczystościach, na spotkaniach w szkołach, pamiętają więc o nim władze, harcerze i wolontariusze. Od marca 2020 r. – w ramach społecznej akcji „Obiady dla Bohaterów podczas epidemii” – ciepłe posiłki przynosi mu nawet pierwsza dama, Agata Kornhauser-Duda, wraz z żołnierzami 5. Brygady Obrony Terytorialnej, 254. Batalionu Lekkiej Piechoty pod dowództwem gen. Wiesława Kukuły, podległej ministrowi Obrony Narodowej Mariuszowi Błaszczakowi).
– Chciałabym byśmy nie tylko w obliczu zagrożenia potrafili się jednoczyć, ale żebyśmy na co dzień otaczali się wzajemnym szacunkiem, życzliwością i serdecznością, byśmy zauważali, że wśród nas są osoby potrzebujące – apelowała na stronach Kancelarii Prezydenta RP pierwsza dama, która dołączyła do warszawskich wolontariuszy rozwożących podczas pandemii posiłki najbardziej potrzebującym i samotnym weteranom. W święto Trzech Króli, 6 stycznia 2021 r., Prezydentowa odwiedziła pana Jerzego nawet z mężem, Prezydentem RP Andrzejem Dudą. Gościem pod „Madonną z Dzieciątkiem” bywa też szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Jan Józef Kasprzyk.
– To wielka radość dla mnie, bo nie czuję się opuszczony – sędziwy artysta może nawet się pochwalić, że Para Prezydencka złożyła mu życzenia bożonarodzeniowe osobiście przez telefon.
Kilkakrotnie świadkiem wizyt ważnych gości była Bogusława Sieroszewska, anglistka z zawodu, działaczka Stowarzyszenia Marki-Pustelnik-Struga w Markach, skąd pochodzi. Poznali się w 2016 r. na Marszu Pileckiego w Warszawie, polubili. Pan Jerzy nazywa ją swoją asystentką albo panią redaktor, bo niedawno pomogła mu wydać jego „Pamiętnik”.
– Pan Jerzy jest człowiekiem niezwykłym, stąd ma wielu przyjaciół – opowiada Bogusława Sieroszewska. – Mimo iż w maju skończy 89 lat jest wciąż bardzo aktywny, często zapraszany, odwiedzany. Uczestniczymy nie raz w podobnych wydarzeniach i mamy już wielu wspólnych znajomych. Gdziekolwiek się pojawi budzi zainteresowanie, musi udzielać wywiadów.
Rzeźba i malarstwo sakralne
Jerzy Nowicki jest synem Aleksandra Nowickiego, piłsudczyka, walczącego w Legionach o odrodzenie Niepodległej. Ojciec pochodził z Suwałk. Po ślubie z Leokadią z d. Wojtkowską zamieszkali w jej rodzinnym Ciechanowcu, a potem w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie został urzędnikiem Poczty Polskiej. Urodzony w Ciechanowcu, 8 maja 1932 r., jego syn Jerzy Nowicki miał dwoje rodzeństwa: brata Romana i siostrę Marię. Kiedy ich ojciec Aleksander (nosił imię po ojcu) został w 1941 r. – za pomoc Żydom – zamordowany w Auchwitz, matka wróciła do rodziny w Ciechanowcu. Tam nastolatek Jerzy zaczął działać w Podziemiu niepodległościowym. Mając 16 lat, jesienią 1948 r., został „leśnym” żołnierzem 6. Partyzanckiej Brygady Wileńskiej Zrzeszenia Wolność i Niepodległość, które kontynuowało konspiracyjną walkę AK o wolną Polskę. Nadano mu pseudonim „Plastuś”, przysięgę składał przed swoim dowódcą kpt. Władysławem Łukasiukiem ps. Młot” (legendą Podlasia). Pełnił różne role: łącznika, wywiadowcy, w konspiracji wykorzystano też jego zdolności plastyczne i przez prawie dwa lata parał się – nocami w „domu starszej pani” w Ciechanowcu – „artystyczną” pracą podrabiania pieczątek i podpisów do „lewych” kart meldunkowych ludzi Podziemia. Dzięki temu uratował życie wielu „wyklętych”, którzy mogli posługiwać się fałszywymi nazwiskami, zmieniać miejsca zamieszkania, czy pracy.
Kiedy w 1950 r. komuniści wpadli na jego trop, otrzymał rozkaz wyjazdu z Ciechanowca. Organizacja wysłała go do zrujnowanej Warszawy, gdzie został dekoratorem w Akademii Sztabu Generalnego na Ochocie, przeniesionej później do Rembertowa. Nie czuł się tam dobrze. Musiał przygotowywać komunistyczne szyldy i hasła propagandowe – dla „pełniących obowiązki Polaków”, noszących polskie mundury rosyjskojęzycznych generałów i pułkowników sowieckich – malować portrety Lenina oraz innych „bandziorów” i „katów” polskiego narodu. Udało mu się jednak zmylić wroga. W Akademii kontynuował też walkę z sowieckim okupantem. Podbierał w dekorowanych przez siebie gabinetach rosyjskojęzyczne dokumenty, przewoził je osobiście do Ciechanowca, a potem były przekazywane wyżej.
Kiedy w 1956 r. pożegnał się z wrogą dla Polski, służącą reżimowi w Moskwie Akademią Sztabu Generalnego, był dekoratorem w różnych miejscach stolicy, m.in. w Hucie Warszawa. Zaczął też uprawiać własną twórczość artystyczną, głównie sakralną i patriotyczną. Był też świetnym kopistą znanych dzieł sztuki, m.in. Jana Matejki, Juliusza i Wojciecha Kossaków. W połowie lat 80. wyjechał do USA. W Nowym Jorku rewitalizował np. całe wnętrze świątyni parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika przy 7th Street na Manhattanie, najstarszej polskiej parafii w stanie Nowy Jork (z 1872 r.). Jego prawie dwuletnia praca uratowała ten kościół od rozbiórki.
Po transformacji ustrojowej wrócił w 1990 r. do Polski. Stworzył w kraju wiele dzieł, m.in. trzy jego obrazy zdobią wnętrze kościoła środowisk twórczych przy Placu Teatralnym w Warszawie. Najwięcej jego rzeźb, obrazów i malowideł znajduje się w kościele św. Stanisława BM w Małej Wsi k. Warki, który ufundowała zamożna Amerykanka Irma Rozynski z Kaliforni. Wszystkie swoje dzieła zachował na zdjęciach w kilku opasłych teczkach.
– Najbardziej się cieszę, że moja rzeźba św. Jana Pawła II, nieduża, licząca 120 cm wysokości, znalazła się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych, przy Rakowieckiej w Warszawie – mówi zadowolony, że dożył czasów, kiedy Polska upomina się o swoich bohaterów, nazywanych przez lata „bandytami”, bo nigdy nie pogodzili się z sowiecką okupacją. Cieszy się, że 1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, i właśnie 1 marca 2018 r., otrzymał z rąk ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka awans ze stopnia porucznika na kapitana Sił Zbrojnych RP.
W berecie z orłem i biało-czerwoną opaską AK
Na patriotycznych uroczystościach, spotkaniach z młodzieżą, nabożeństwach, czy marszach pamięci Jerzy Nowicki jest zwykle w granatowym berecie z orłem i z biało-czerwoną opaską AK na rękawie marynarki. Często z laseczką i zawsze z osobą towarzyszącą.
– Czy Pani wspomina w swoich książkach o mojej cioci Hani Nowickiej po mężu Wojno? To rodzona siostra mego ojca z Suwałk, zaginęła podczas Obławy Augustowskiej razem ze swoim mężem oficerem Wojska Polskiego – zapytał, podchodząc z opiekunami do stolika z książkami, podczas obchodów 75. rocznicy Obławy Augustowskiej w Gibach, 19 lipca 2020 r
Agata Kornhauser-Duda dołączyła do wolontariuszy rozwożących podczas pandemii ciepłe posiłki
Jerzy Nowicki z Parą Prezydencką, 8 stycznia 2021
Jerzy Nowicki kopiuje obraz Juliusza Kossaka ”Szarża Ułanówxi, ok. 1955 r.
Przekazanie rzeźby św. Jana Pawła II do Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie,, 5 sierpnia 2020
Anna Nowicka z ojcem Aleksandrem, dziadkiem Jerzego
Przekazanie rzeźby gen Władysława Andersa na ręc jego córki Anny Marii Anders, ambasadora RP w Rzymie
Ciotka Jerzego Nowickiego Anna Nowicka, po mężu Wojno, z mężem Mieczysławem, 1939 r.
Jerzy Nowicki w swoim M-4 z Prezydentową Agatą Dudą i innymi wolonatriuszkami
W ręku ściskał czarno-białą fotografię, z młodą dziewczyną w długiej sukni i białym, ścielącym się po ziemi welonie, stojącą ze świeżo poślubionym mężem w oficerskim mundurze.
Ciocię Hankę weteran pamięta z dzieciństwa. Poznał ją, kiedy odwiedzał z ojcem swoich dziadków Nowickich w Suwałkach. Jako chłopiec lubił jeździć konno, a nad Czarną Hańczą mógł oddać się tej przyjemności na terenie jednostki wojskowej, gdzie służył jej mąż Mieczysław Wojno. Raz ciotka Hanka zabrała go też do dentysty. Była z zawodu nauczycielką, podobnie jak jej starsza siostra Władysława.
– Ciotka Hanka była ładna, serdeczna, inteligentna, znała kilka języków. Podczas wojny prowadziła tajne nauczanie i czekała na męża, który był więziony w niemieckim oflagu – opowiada senior, pokazując rodzinne zdjęcia: cioci z jej z rodzeństwem, z ojcem Aleksandrem Nowickim, który był dyrektorem Poczty na cały okręg. Przed wybuchem wojny nie mógłw eidzieć, że będzie musiał przeżyć śmierć dwojga dzieci: syna Aleksandra zamordowano w Auchwitz, zaś Anna zginęła z rąk sowieckich w Obławie Augustowskiej.
Z książki Teresy Kaczorowskiej „Było ich 27” (Warszawa 2020):
„Jej mąż, Mieczysław Wojno, oficer 41. Suwalskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, po kampanii wrześniowej dostał się do niewoli w niemieckim oflagu IIc w Woldenbergu. Wrócił do Suwałk, do poślubionej tuż przed wybuchem II wojny światowej żony Anny, wiosną 1945 roku. Obydwoje zostali zatrudnieni w Starostwie w Suwałkach. Przygotowywali na 26 lipca 1945 roku – z okazji imienin Anny i rocznicy ślubu – dużą uroczystość rodzinną. Anna spodziewała się dziecka. Obydwoje zostali aresztowani dwa dni wcześniej, 24 lipca 1945 roku, podczas pracy w Starostwie. Podobno sam starosta, Wacław Kraśko, przyprowadził do Urzędu Powiatowego żołnierzy NKWD”.
I przepadli bez wieści, jak setki, a może tysiące ofiar, największej powojennej zbrodni komunistycznej, z lipca 1945 r. Do dziś nie wiadomo nawet gdzie zakopano ich ciała. Poszukiwania do dziś nie przyniosły rezultatu.
– Pan Jerzy pragnął od dawna pojechać do Gib i zobaczyć pomnik ofiar Obławy Augustowskiej. Dlatego w 75.rocznicę tej zbrodni postanowiliśmy go zawieźć, razem z Robertem Konopką, który często pomaga mu jako szofer. Był bardzo poruszony. Wszedł bez naszej pomocy na szczyt wzgórza w Gibach, pod sam Krzyż, aby sprawdzić czy są nazwiska ciotki Hanki i jej męża. Kiedy je zobaczył, stał długo nieruchomo. Był szczęśliwy z tego odkrycia. Podobnie jak rok wcześniej, kiedy odnalazł dom, gdzie mieszkała ciotka Hanka, a na suwalskim cmentarzu groby dziadków Nowickich i ciotki Władzi, siostry Hanki – opowiada Bogumiła Sieroszewska, pokazując zdjęcia z tych wypraw. Dziś w Suwałkach nie żyje już nikt z rodziny seniora.
W Warszawie Jerzy Nowicki ma tylko siostrę Marię, młodszą o dwa lata. Jedyny syn Leszek osiedlił się we Wrocławiu, ale zginął tragicznie. Pan Jerzy doczekał po nim trzech wnuczek i sześciorga prawnuków. Odwiedzają go, dzwonią, na ile im czas pozwoli.
– Radzę sobie jeszcze, zdrowie mi służy, wciąż staram się być przydatny. Pomaga mi Pan Bóg, modlę się do niego nawet podczas malowania – zachowuje pogodę ducha żołnierz wyklęty ps. „Plastuś”, senior artysta. Ma jeszcze tylko jedno życzenie: – Chciałbym doczekać, aby mój ojciec za pomoc Żydom został upamiętniony w Yad Vashem.
Teresa Kaczorowska
Fot. ze zbiorów Jerzego Nowickiego i Bogusławy Sieroszewskiej