Adam Zagajewski – poeta poszukujący
Należy do najbardziej znanych i cenionych współczesnych autorów polskich. Od lat Polska typuje go na kandydata do literackiej Nagrody Nobla. Jest wybitnym poetą, ale też świetnym eseistą, krytykiem literackim, prozaikiem, tłumaczem, wykładowcą. Jego książki – poetyckie i eseistyczne – tłumaczone są na najważniejsze języki świata i ukazują się w wielu krajach: we Francji, w Stanach Zjednoczonych, Izraelu, Niemczech, Szwecji. Dorobek twórczy Adama Zagajewskiego jest niezmiernie bogaty: liczy obecnie szesnaście tomów wierszy, siedem książek prozą oraz setki publikacji w pismach literackich: esejów, opowiadań, rozważań filozoficznych, refleksji z lektur i podróży po Europie, które ukazują się głównie w „Zeszytach Literackich” – poeta jest członkiem zespołu redakcyjnego tego kwartalnika niemal od początku (począwszy od trzeciego numeru), czyli od 1982 roku . Twierdzi, że zawdzięcza „ZL” ocalenie od żmudnych starań o publikację, wspieranie go w trudnych momentach, pobłażliwość w chwilach braku natchnienia…
Adam Zagajewski pochodzi z Kresów – urodził się 21 czerwca 1945 roku we Lwowie. W „barokowym mieście wzgórz, cerkwi i kościołów” nigdy jednak nie mieszkał. Wkrótce po jego urodzeniu rodzina przybyła na Śląsk, w ramach akcji repatriacyjnej. Dzieciństwo Zagajewski spędził w Gliwicach („prowincjonalnym pruskim mieście garnizonowym”), tam też uzyskał maturę w liceum ogólnokształcącym. Studiował w Krakowie – w latach 1963-1970 – filozofię i psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadebiutował jako 22-letni student w „Życiu Literackim”, wierszem o tym jak jeden z muzyków orkiestry krakowskiej filharmonii zemdlał (1967). Rok później współtworzył nowofalową grupę poetycką „Teraz” i był współautorem jej manifestów programowych.
W 1974 roku napisał z Julianem Kornhauserem głośną książkę z programem Nowej Fali „Świat nie przedstawiony” – gdzie zaatakował pokolenie powojennych pisarzy, którzy nie reagowali na zafałszowaną przez socjalistyczne państwo rzeczywistość (było to swoiste wezwanie do broni, wołanie o literaturę zaangażowaną). W latach 1968-1975 był asystentem w Instytucie Nauk Społecznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, współpracował też z prasą literacką: redagował dział literacki dwutygodnika „Student” (pisma, wokół którego w dużej mierze formowała się generacja Nowej Fali), współredagował „Młodą Kulturę”.
Uważa, że najistotniejszym elementem sporów literackich tamtego okresu był postulat mówienia prawdy o ówczesnym świecie i obnażanie fałszu języka oficjalnego, po to by doprowadzić do upadku systemu totalitarnego (dziś prawdę w literaturze Zagajewski rozumie inaczej – raczej jako dochowanie wierności sobie).
W tamtych latach ukazały się jego pierwsze zbiory poezji: debiutancki tomik „Komunikat” (Kraków 1972), a trzy lata później „Sklepy mięsne” (Kraków 1975), gdzie Zagajewski ukształtował poetykę nowofalową. Wydał też pierwsze powieści: „Ciepło, zimno” (Warszawa 1975), „Słuch absolutny” (Kraków 1979) oraz książkę eseistyczną „Drugi oddech” (Kraków 1978). Jego twórczość została od razu dostrzeżona: otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich (Genewa 1975).
Adam Zagajewski
fot. Muzeum Romantyzmu w Opinogórze
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych Zagajewski związał się z opozycją demokratyczną. Był sygnatariuszem „Memoriału’59″, prowadził zajęcia w ramach Towarzystwa Kursów Latających, publikował w drugim obiegu, w latach 1977-1979 współredagował pierwsze dziesięć numerów niezależnego kwartalnika literackiego „Zapis” (w roku 1980 otrzymał Nagrodę „Zapisu”). Został za to w latach 1976-1978 objęty zakazem druku. Pracował wówczas jako korektor w miesięczniku „Znak” i wydawał swoje utwory w drugim obiegu – ukazały się wtedy jego dwa zbiory poezji: „List” (Kraków 1978) oraz „List. Oda do wielości” (Kraków 1982). Tom „Oda do wielości” – oprócz wierszy stanowiących reakcję na wprowadzenie stanu wojennego – przyniósł już poezję zamyślenia pełnego znaków zapytania i eseistykę pisaną przez „człowieka problematycznego”, co będzie już stałe w twórczości Zagajewskiego.
W roku 1979 Adam Zagajewski wyjechał na roczne stypendium DAAD (Berliner Künstlerprogramm) do Berlina Zachodniego, gdzie pozostał dwa lata. Znalazło to odbicie w jego twórczości, zaowocowało też książką „Polen: Staat im Schatten der Sowjetunion” [„Polska: kraj w cieniu Związku Sowieckiego”], (Reinbek k. Hamburga 1981, tylko w jęz. niemieckim w serii: Spiegel-Buch).
Po powrocie do Krakowa zdecydował się, ze względów osobistych, na emigrację – w grudniu 1982 roku. Zamieszkał we Francji, zaprzyjaźnił się ze środowiskiem paryskiego Instytutu Literackiego, szczególnie z Józefem Czapskim (poznał go kiedy miał 87 lat ) i związał się z powstającym wówczas kwartalnikiem „Zeszyty Literackie”. W okresie tym ukazały się jego kolejne poetyckie tomy: „List. Oda do wielości” (druga edycja – Paryż 1983), „Jechać do Lwowa i inne wiersze” (Londyn 1985, z rysunkami Józefa Czapskiego), „Płótno” (Paryż 1990; Warszawa 2002), „Ziemia ognista” (Poznań 1994), „Pragnienie” (Kraków 1999); oraz wybory poezji: „Dzikie czereśnie” (Kraków 1992), „Trzej aniołowie”/”Three Angels” (Kraków 1998), „Późne święta” (1998).
Ukazała się też powieść –„Cienka kreska” (Kraków 1983) oraz książki eseistyczne: „Solidarność i samotność” (Paryż, 1986), „Dwa miasta” (Paryż-Kraków 1991), „W cudzym pięknie” (Kraków 1998, 2001). Parał się też przekładami. Jako tłumacz przełożył książki: „Widz i uczestnik Raymonda Arona” (Londyn 1984) oraz „Religia, literatura i komunizm. Dziennik emigranta Mircea Eliade” (Londyn 1990). Współpracował też z Mają Wodecką przy tłumaczeniu wierszy z tomu „Czuwanie” C. K. Williamsa (Kraków 2002).
Od roku 1988 Adam Zagajewski spędza kilka miesięcy w roku w Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadzi zajęcia akademickie. Najpierw, przez 18 lat, prowadził warsztaty poetyckie tzw. creativewriting na University of Houston w stanie Teksas (Huston określił jako „miasto bez historii, miasto zielonych dębów, komputerów, autostrad, ropy naftowej, ale i świetnych bibliotek oraz filharmonii”), ostatnio zaś wykłada literaturę w University of Chicago. W Polsce też prowadził gościnnie warsztaty poetyckie w Studium Literacko-Artystycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Zdolności pedagogiczne odziedziczył po swoich przodkach, m.in. ojcu Tadeuszu Zagajewskim, który był profesorem Politechniki Śląskiej.
W lipcu 2002 roku Adam Zagajewski powrócił z żoną, aktorką i tłumaczką Mają Wodecką, na stałe do Polski. Zamieszkał w Krakowie. Dzięki jego współpracy z University of Houston odbyły się w Krakowie cztery razy Seminaria Poetyckie, rozwijające dialog dwóch poezji – polskiej i amerykańskiej. Taki dialog trwa, bo Polska jako kraj Miłosza, Szymborskiej, Herberta czy Białoszewskiego ma w Ameryce status poetyckiej potęgi.
Po powrocie do kraju ukazały się nowe tomy poezji Zagajewskiego: „Powrót” (Kraków 2003), „Mistyka dla początkujących”/”Mystiquepourdebutans” (Wybór wierszy, wydanie dwujęzyczne, Kraków 2005), „Anteny” (Kraków 2005), „Niewidzialna ręka” (Kraków 2009) oraz zbiory esejów: „Obrona żarliwości” (Kraków 2002, nominowane do Nike), „Poeta rozmawia z filozofem” (Warszawa 2007). Ostatni tom Adama Zagajewskiego to „Wiersze wybrane” (Kraków 2010) – najobszerniejszy, a jednocześnie najbardziej osobisty zbiór jego wierszy. Wyboru – z poprzednich tomów, ale także nowe utwory – dokonał sam poeta. Jest to więc autorski przewodnik po jego dotychczasowej twórczości.
Adam Zagajewski należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ale także do Akademii Sztuk w Berlinie, Bawarskiej Akademii Sztuki i Literatury w Monachium. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród literackich, krajowych i zagranicznych, m.in. Nagrody im. Kurta Tucholsky’ego szwedzkiego PEN Clubu (1985), Nagrody im. Andrzeja Kijowskiego, nagrody „Arki” i Prix de la Liberté francuskiego PEN Clubu (1987), nagrody Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego (1988), Międzynarodowej Nagrody Vilenica (1996), Nagrody Tranströmera (2000), Fundacji im. Konrada Adenauera (2002), Międzynarodowej Nagrody Literackiej Neustadt zwanej „Małym Noblem” (Neustadt, 2004). Za wybitne zasługi w działalności literackiej, społecznej oraz na rzecz przemian demokratycznych w Polsce został odznaczony przez Prezydenta RP Brązowym Krzyżem Zasługi (1998) oraz dwukrotnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2007, 2009).
Twórczość Adama Zagajewskiego ma wielu czytelników, badaczy i krytyków. Czesław Miłosz mówił o niej jako szukaniu wyjścia w labiryncie, gdzie w refleksji nad upływem czasu historia splata się z metafizyką. Josif Brodski twierdził, że rzadko się zdarza, żeby muza poezji przemówiła tak klarownie i z takim impetem. Magdalena Sukiennik uznała, iż tomiki Zagajewskiego układają się w poetycki pamiętnik, zaś UlfJonsson, że Adam Zagajewski należy do tych „rzadkich wspaniałych pisarzy, dzięki którym czujemy się bardziej inteligentni niż naprawdę jesteśmy”.
Sam poeta – który jest miłośnikiem muzyki Chopina, Bacha, Szostakowicza i Mahlera; kocha muzea, czyta poetów żywych i umarłych, uczy się od nich; próbuje też zrozumieć wielkich filozofów – mówi: „To co mnie naprawdę interesuje, to splecenie świata historycznego ze światem kosmicznym”.
Adam Zagajewski był gościem VII Spotkania z Literaturą w Opinogórze 21 czerwca 2010 roku. Przybył po raz pierwszy do tego „mistycznego miejsca”, jak określił, wraz z Markiem Zagańczykiem z redakcji „Zeszytów Literackich”. Był to dla poety czas szczególny, bo na kilka dni przed jego 65. urodzinami oraz tuż po ukazaniu się jego nowej poetyckiej książki „Wiersze wybrane”. Zaprezentował z niej kilkanaście wierszy. Były to utwory: „O mojej matce”, „Kuzyn Hannes”, „Komunikat”, „W cudzym pięknie”, „Moi mistrzowie”, „W encyklopedii znowu zabrakło miejsca dla Osipa Mandelsztama”, „Piosenka o cenzurze”, „Jesteście moim milczącym rodzeństwem”, „Oglądając Shoah w pokoju hotelowym w Ameryce”, „Nauczycielka dykcji w szkole teatralnej odchodzi na emeryturę”, „Senzaflash”, „Moje ciotki”, „Elektryczna elegia”, „Teraz, kiedy straciłeś pamięć”.
Nowy tom „Wiersze wybrane” pozwala prześledzić zmiany poetyki Zagajewskiego – od wczesnych pełnych sprzeciwu utworów z czasów Nowej Fali, po refleksyjne i kunsztowne teksty z lat późniejszych. Poeta przestał był gniewnym bardem, odszedł od etyki ku estetyce, choć piękna nie stawia wyżej ponad prawdę. Zanurzył się w świecie kultury europejskiej i kontemplacji jej dziedzictwa. Twórczość Adama Zagajewskiego sięga też głęboko w tradycję i historię Polski oraz w głąb jego własnych korzeni – poeta często roztrząsa warianty własnego losu oraz swoich bliskich. Poezja Zagajewskiego jest bez morałów, bez puenty, bez maksymy – poeta podsuwa tylko czytelnikowi swoje spostrzeżenia poprzez bogaty, wieloznaczny język. Jest też wolna od gniewu i nienawiści, melancholia istnieje w niej obok radości.
Niemal wszystko w świecie Zagajewskiego jest rozpołowione, podwójne – zarówno wiersze jak i eseje są hołdem złożonym wielości. Do stałych tematów poetyckich Zagajewskiego należy obecnie nieustanne kwestionowanie ról biograficzno-egzystencjalnych bohatera lirycznego wierszy, a także pochwała życia oglądanego w „jego zmienności, w jego falowaniu, w jego wieloznaczności”. Z jego poezji wynika, że bogactwa i dramatyzmu przydaje w życiu stosunek między dobrem i złem, wnętrzem i zewnętrzem, teraźniejszością i przeszłością, poezją i światem. Bardzo ważną rolę odgrywa też tajemnica wpisana w przeżywanie współczesności.
Po zaprezentowaniu swoich wierszy, ostatnich i sprzed lat, z nowej poetyckiej książki, odpowiedział na kilka pytań prowadzącej spotkanie Teresy Kaczorowskiej:
Teresa Kaczorowska: – Bardzo zręcznie łączy Pan polskość z dziedzictwem europejskim, a także z Ameryką. Czy to znaczy, że niezupełnie powrócił Pan z emigracji?
Adam Zagajewski: – Wydaje mi się, że wróciłem… Chociaż prawdą jest, że jeśli wraca się do kraju po dłuższej nieobecności, to zawsze czuje się lekkie odkrojenie.
– Powiedział Pan w jednym z wywiadów, że pisarze polscy powinni obowiązkowo wyjeżdżać za granicę na pięć lat, po to, aby spróbować oderwać się od środowiska, przyjaciół, od powszechnie podzielanych przekonań. Także po to, aby wytrzymać samotność, wytrzymać samego siebie.
– Tak, myślę, że pisarze powinni wyjeżdżać za granicę, może nie na kilka lat, ale chociaż na parę miesięcy. Każdy z nas tkwi na co dzień w konformizmie, podziela opinie innych ludzi, więc szalenie ważne jest, aby znaleźć się w innym świecie, zobaczyć nowych ludzi, posłuchać odmiennych racji. Za granicą czujemy się lepiej, bo tam nie jesteśmy konformistami, są nimi mieszkańcy danego kraju. Za granicą lepiej też słyszymy siebie, przecinamy łączącą nas z krajem pępowinę. Ojczyzna jest czymś wspaniałym, ale zarazem okropnym, bo nas gniecie, nakazuje robić różne rzeczy. Wyjazd za granicę jest więc sokratejskim czynem – wyrabiamy sobie dystans wobec własnego środowiska.
– Wyjeżdża Pan corocznie na kilka miesięcy do Stanów Zjednoczonych, jako wykładowca. Dobrze się Pan czuje w Ameryce?
– Przez osiemnaście lat jeździłem na jeden semestr do Huston w stanie Teksas, aby prowadzić zajęcia creativewriting na University of Houston. Czułem się tam jak jeden z bohaterów powieści Tomasza Manna, gdyż mój angielski był jeszcze słaby, a miałem udzielać studentom porad na temat ich angielskojęzycznych wierszy. Później już było łatwiej, bo nauczyłem się języka angielskiego. Poznałem wielu młodych ciekawych poetów, niektórych bardzo polubiłem, ale prawdę mówiąc byłem już nieco znużony prowadzeniem tych zajęć.
Od kilku lat już nie jeżdżę do Huston, tylko do Chicago, gdzie prowadzę seminaria z literatury na jednej z najlepszych uczelni amerykańskich – University of Chicago. Najczęściej z moimi studentami czytam teraz wiersze różnych poetów w języku angielskim, także poetów polskich. Są to zajęcia dla humanistów, odpadły mi więc sprawy warsztatowe. Obecnie czuję się dużo lepiej.
– Jaką pozycję ma polska poezja w Stanach Zjednoczonych?
– Wysoką. Uważana jest za największe odkrycie drugiej połowy XX wieku. Czytani są szczególnie Miłosz, Herbert, Szymborska, Watt. W Polsce mało kto zdaje sobie sprawę, że twórczość tych autorów wprowadziła polską poezję do literatury światowej.
– Wielki poeta baroku, Maciej Kazimierz Sarbiewski, był już obecny w literaturze amerykańskiej. Tłumaczone z łaciny na angielski ody Casimira były w XVII wieku pierwszym produktem wymiany kulturalnej pomiędzy Rzeczypospolitą i Ameryką, jeszcze kolonialną…
– Ale dziś Maciej Kazimierz Sarbiewski znany jest raczej specjalistom, podobnie jak nie są obecnie w Stanach Zjednoczonych szeroko czytani nasi wielcy romantycy.
– Przejdźmy do początków Pańskiej twórczości. Jest Pan jednym z najważniejszych twórców współczesnej poezji polskiej, przedstawicielem tzw. Pokolenia 68 (bądź Nowej Fali), czyli poetów debiutujących w drugiej połowie lat 60., dla których pokoleniowym przeżyciem stały się polityczne wydarzenia Marca’68 oraz Grudnia’70. Obok Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krynickiego oraz Juliana Kornhausera był Pan czołowym twórcą tego Pokolenia, nazywanego generacją poetów politycznych. Czuje Pan nadal wspólnotę z Nową Falą?
– Tak, oczywiście. Podobnie jak czujemy się związani ze swoim liceum, jeśli je lubiliśmy, to przez całe życie czujemy się jego absolwentami. Choć okres Nowej Fali to już przeszłość, ale pozostały przyjaźnie, aktualność wielu postulatów, jak na przykład poszukiwanie prawdy. Natomiast zanurzenie w politykę jest już dla mnie obce. Zmienił się system polityczny, teraz dziennikarze i politycy zajmują się polityką.
– No, nie tylko, niektórzy poeci również, choćby Ernest Bryll, którego niedawno gościliśmy w Opinogórze. Powiedział on tutaj, że dziś pierwszym obowiązkiem pisarza powinno być – znowu – niesienie kodu narodowego. Tłumaczył, że żadna literatura nie istnieje bez dydaktyki społecznej, a zwłaszcza polska, która była zawsze edukacyjną, intelektualną i patriotyczną, gdyż domaga się tego nasza zawikłana historia.
Napięte polskie dzieje każą ciągle zadawać pytania o los narodu i zmuszają do ciągłego dialogu ze społeczeństwem. Czy dziś, podobnie jak w epoce romantyzmu, twórczość pisarzy nie powinna być bardziej zaangażowana na rzecz rozwiązania polskich spraw? Pan przestał być gniewnym bardem…
– Trudno komentować mi słowa Ernesta Brylla. Ja jednak sądzę, że poeci nie muszą być zaangażowani politycznie. A czy powinni być romantycznymi bardami? Niech próbują, ale to dosyć trudne.
– Ale mimo, iż broni Pan prawa artysty do wyobraźni nieskrępowanej i odszedł od etyki ku estetyce, to dużą rolę odgrywa w Pańskiej twórczości historia. W historii dostrzega Pan odbicie swoje i otaczającego świata. Dlaczego?
– Jesteśmy nasiąknięci historią. Historia XX wieku była tragiczna, zmieniła wszystko i nie pozostała we mnie bez śladu. Na pewno naznaczyło mnie wygnanie ze Lwowa, czy dzieciństwo w Gliwicach, gdzie była filia obozu w Auschwitz. Jest to część mojego życia, stąd często jest obecna w moich utworach.
– Kto był dla Pana Mistrzem?
– Mistrzów miałem wielu. Z pewnością był nim Czesław Miłosz, Józef Czapski, Zbigniew Herbert, ale także poeta rosyjski Osip Mandelsztam czy Jerzy Stempowski w dziedzinie eseju.
– Różne prezentuje też Pan definicje poezji. W tomiku „Powrót” wyraził się Pan, że „Poezja jest poszukiwaniem blasku./ Poezja jest królewską drogą,/ która prowadzi nas najdalej./ Szukamy blasku o szarej godzinie, w południe lub w kominach świtu,/ nawet w autobusie, w listopadzie,/ kiedy tuż obok drzemie stary ksiądz”. A ostatnio, w jednym z esejów – że poezja to „lekka przesada”…. Czym jest więc poezja?
– Ja rozumiem poezję jako poszukiwanie. Różnię się tutaj z Picassem, który powiedział: „Ja nie szukam, ja znajduję”. A ze mną jest odwrotnie. Ja zawsze poszukuję. Czego? Blasku, czegoś pięknego, wspaniałego.. A że poezja jest lekką przesadą, to jakby inna jej strona. Określenie to wiąże się z moim ojcem, który miał umysł bardzo ścisły, umysł inżyniera – używam czasu przeszłego, bo choć żyje, to ma już 97 lat i stracił zupełnie pamięć. Był człowiekiem wspaniałym, ale swoim dzieciom nigdy nie powiedział, że je kocha. Miał taki wstyd uczuć, że nie wiem czy powiedział „kocham” swojej żonie. To co ja robię jest jego zaprzeczeniem, właśnie lekką przesadą.
– Niektórzy nazywają Pana poetą filozoficznym. Zgadza się Pan z tym mianem?
– Nie, absolutnie nie. Nigdy nie przeczytałem do końca żadnej poważnej książki filozoficznej i nie byłem dobrym studentem filozofii. Pociągali mnie jedynie filozofowie eseistyczni, jak Kierkegaard, czy Nietsche, którzy byli bardziej poetami niż filozofami. Chociaż tak naprawdę wszystko zaczęło się od filozofii. Jak się czyta pierwszych filozofów z basenu Morza Jońskiego, Talesa czy Heraklita, to oni są poetami. Właśnie Nietsche uważał, ze Sokrates popsuł filozofię, bo prawdziwa filozofia ma być poezją.
– Co Pan sądzi o konflikcie poetów i i filozofów? Dziś poeci wydają się uczonym zbyt frywolni, nie całkiem serio, bo piszą z niczego, a nie z cytatów, odniesień, analiz…
– Wszystko zaczęło się od Platona. Chciał on pokazać poetom, że filozofowie wiedzą więcej niż poeci. Ale to szeroki temat.
– A jaką rolę, Pana zdaniem, odgrywa poezja w świecie? Czy rzeczywiście jest podstawą międzyludzkiego dialogu, jako można domyśleć się z Pańskich wierszy?
– Jest czasem dialogiem pomiędzy mężczyzną a kobietą, i to są piękne dialogi. Ale na co dzień poezja nie odgrywa dziś większej roli. Różnię się w tej teorii od mojego przyjaciela Josipa Brodskiego, który uważał, że jeśli kierowcy zatrzymują się na czerwonym świetle, to na pewno czytali poezję. Otóż to wydaje mi się lekką przesadą. Poezja jest czymś ważnym, ale tylko niektórzy z milionów ludzi jest obdarzonych życiem duchowym, mimo iż jest to na pół brzemię, na pół szczęście. Taka jest niesprawiedliwość świata.
– Czy społeczeństwo amerykańskie częściej sięga po poezję niż Europejczycy?
– Nie znam statystyk. Ale jeżdżę czasami na festiwale poezji w Europie i wyraźnie czuję odpływ od poezji. W Stanach Zjednoczonych jest inaczej, gdyż szerokie nauczanie creativewritinig wymusza większe zainteresowanie poezją. W Ameryce odbywają się często serie wieczorów poezji, na które przychodzą setki ludzi. Dziś zainteresowanie poezją jest większe w Ameryce niż na starym kontynencie, w co niektórym trudno uwierzyć.
– Czy Zygmunt Krasiński jest jeszcze w obiegu literackim? Czy jest potrzebny, czytany, a może jak Sarbiewski odchodzi w zapomnienie?
– Zygmunt Krasiński na pewno nie zostanie zapomniany. Należy do wielkiego kanonu romantyków polskich, których zawsze będziemy czytali. Zmienia się jednak forma przekazu. Dziś cała poezja jest w Internecie. Ale mimo innej formy poezja, choć jest trudna, będzie zawsze istnieć. A my szczególnie będziemy sięgać po naszych wieszczów.
(Adam Zagajewski był gościem VII Spotkania z Literaturą w Opinogórze, 16 czerwca 2010 r., powyższy tekst został opublikowany w „Ciechanowskich Zeszytach Literackich” nr 13/2011)