„Ze słowikiem w duszy”, Nowy Świat, Warszawa 2004
Józef Pless, poeta z Lubeki (Niemcy):
– „(…)Trzeba przyznać, że i w poezji Kaczorowska doskonale sobie radzi. Wie co chce powiedzieć swoim czytelnikom. Jej wiersze często pisane są w podróży lub w czasie, gdy była stypendystką Fundacji Kościuszkowskiej w USA, albo w tak bardzo przez siebie lubianym swoim ciechanowskim ogrodzie.
Delikatnie, bez pośpiechu przybliżają nam jej świat, który okazuje się, że jest także i nasz, w każdym razie bardzo podobny lub zbliżony do naszego. Nagle utożsamiamy się z jej emocjami, w równym stopniu podnosi się nam poziom adrenaliny, wspólnie nasłuchujemy słowika, podobnie tęsknimy, i przede wszystkim tak samo kochamy.
Przez wręcz metafizycznie przenikającą komunikatywność poetki, której wydaje się, że ciągle pomagają dobre duchy Suwalszczyzny, bo tam się urodziła i ciągle wraca nie tylko myślami ale i fizycznie, gdy pozwala na to czas coraz szybciej pędzący, dowiadujemy się z wierszy „Jaćwingówny”, że koniecznie musimy zwolnić i popatrzeć na siebie, porozmawiać z sobą i rozglądnąć się, choćby przez chwilę, tak bardzo nam potrzebną.
Nie umoralnia, nie edukuje, nie straszy, lecz tylko subtelnie proponuje nam przypominanie sobie tego co za nami i odkrywanie tego co przed nami. To niby nic nowego, ale właśnie na tym polega siła poetyki Kaczorowskiej, z domu Chmielewskiej.
Jej niezwykła witalność pojawiająca się w metaforach wszystkich nas powinna zainteresować. Poza tym na pewno jest nam niezbędna, jak codzienna kromka chleba czy szklanka wody. Szczególnie teraz, gdy życie staje się coraz bardziej zakręcone, globalne, pośpieszne i nasza chwila na tej ziemi dla wielu z nas staje się trudnym do przezwyciężenia koszmarem (…)”.