Ryszard Krynicki – poeta milczenia (gość IV Spotkań z Literaturą w Opinogórze)
Ryszard Krynicki jest jednym z najważniejszych twórców współczesnej poezji polskiej, czołowym przedstawicielem tzw. Pokolenia 68 (bądź Nowej Fali). Należy do poetów debiutujących w drugiej połowie lat 60., dla których pokoleniowym przeżyciem stały się polityczne wydarzenia Marca’68 oraz Grudnia’70. Obok Stanisława Barańczaka, Adama Zagajewskiego oraz Juliana Kornhausera był czołowym twórcą tego Pokolenia, nazywanego też generacją poetów politycznych.
Ryszard Krynicki, choć kojarzony z Krakowem, większość życia spędził w Wielkopolsce. Urodził się – 28 czerwca 1943 roku – w Sankt Valentin w Austrii, ale w Opinogórze wyznał, że jego rodzinne korzenie to okolice Brzeżan na Ukrainie (nigdy tamtych stron nie odwiedził). Wykształcenie zdobył w Wielkopolsce – ukończył II Liceum Ogólnokształcące w Gorzowie Wielkopolskim oraz polonistykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W latach 60. był członkiem poznańskich grup poetyckich „Rokada”, „Próby”, działał też w klubie „Od nowa”. Debiutował na łamach „Nurtu” (1966), z którego redakcją był związany do 1968 roku. We wczesnych latach 70. pracował w redakcji dwutygodnika „Student”, pisma wokół którego w dużej mierze formowała się generacja Nowej Fali. W latach 1968-70 pracował w Bibliotece Kórnickiej, później był członkiem redakcji podziemnego pisma „Zapis” (1978–81). Pracował także w Bibliotece Raczyńskich oraz w bibliotece Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Ryszard Krynicki nie pisze dużo. Mimo to trudno policzyć jego dorobek – w ostatniej swojej książce podał, że wydał dziesięć zbiorów poezji, na spotkaniu w Opinogórze powiedział, że chyba pięć tylko w różnych wariantach, zaś liczni krytycy podają, że ukazało się dwanaście jego tomów. Na pewno debiutancki tomik Ryszarda Krynickiego wydano 41 lat temu – nosił tytuł „Pęd pogoni, pęd ucieczki” (1968), choć za właściwy debiut sam poeta uważa późniejszy o rok tomik „Akt urodzenia” (1969).
W latach 70. ukazały się jego zbiory: „Drugi projekt organizmu zbiorowego” (1973), „Organizm zbiorowy” (1975), „Nasze życie rośnie” (1978). Za to, że związał się z opozycją – m.in. w 1975 roku został sygnatariuszem „Memoriału 59″ protestującego przeciwko projektowanym zmianom w Konstytucji PRL; a po sierpniu 1980 roku współredagował „Solidarność Wielkopolski” – w latach 1976-80 Ryszard Krynicki objęty został oficjalnym zakazem druku.
Najwięcej zbiorów wydał w latach 80, choć część w niezależnych oficynach; były to tytuły: „Niewiele więcej. Wiersze z notatnika 78-79” (1981), „Jeżeli w jakimś kraju” (1982), „Wiersze, głosy” (1985), „Niepodlegli nicości” (1989). W latach 90. – ukazał się tylko jeden tom Ryszarda Krynickiego, ale za to obszerny, retrospektywny zbiór zatytułowany „Magnetyczny punkt Wybrane wiersze i przekłady” (1996). Potem poeta na długo zamilkł. W XXI wieku opublikował na łamach „Tygodnika Powszechnego” cykl dwunastu miniatur lirycznych „Nowe xenie (i elegie)” oraz wydał swój ostatni zbiór wierszy „Kamień, szron” (2004, wznowiony w 2005).
Rzadko się zdarza, aby któryś poeta tak radykalnie przekształcił swój warsztat, jak uczynił to Ryszard Krynicki. Ostatnie jego wiersze zdecydowanie różnią się od wcześniejszych, co można było usłyszeć w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, gdyż poeta zaprezentował przekrój swojej twórczości. W poezji przeszedł drogę od tzw. poematów rozkwitających w stylu Tadeusza Peipera i awangardy krakowskiej – do krótkich, kilkuwersowych wierszy, utrzymanych w poetyce aforyzmu i haiku (gatunku lirycznego o rodowodzie japońskim). Swoją poetykę zaczął upraszczać od połowy lat 70., unikając już nowofalowej metaforyki, a przechodząc do niemal ascetycznej formy wypowiedzi. S
łużyć to miało bezpośredniemu nazywaniu rzeczy po imieniu, głoszeniu przez poetę prawd wolnych od relatywizmu etycznego, a autentyczność tej wypowiedzi podkreślało dodatkowo wprowadzenie biografizującej konkretyzacji podmiotu. Słowo w jego utworach znaczy dziś więcej. Najkrótszy wiersz Ryszarda Krynickiego składa się zaledwie z dwu słów i brzmi: „nic, Bóg”. Z poetyki haiku poeta przeszczepił na grunt własnej liryki niezwykłą wręcz zwięzłość, lapidarność, kondensację, oczyścił twórczość z barokowej nadmierności. Są to ślady myślenia kontemplacyjnego autora.
Poeta wręcz mówi: „Tyle piszę wierszy, ile medytuję”. Ale to medytowanie doprowadzało go też do okresów długiego milczenia. Często mówi również prozą, bo jego zdaniem nie ma większej granicy pomiędzy prozą a poezją. W jednym z ostatnich swoich wierszy, zatytułowanym „Dwie linijki” – lecz wbrew tytułowi, składającemu się z trzech linijek – napisał: „Anioł Ślązak miał zaledwie 33 lata, gdy wydawał Pątnika, a jego dystychy zawierają nieraz więcej tajemnicy, niż niejedno Opus”.
Cała twórczość Ryszarda Krynickiego ma solidny kręgosłup moralny. Jego postawa nigdy nie była bierna. To poeta zdecydowanego wyboru, którego twórczość cechuje duch kontestatorski, czy może lepiej – etyczny. Etyka Ryszarda Krynickiego jest aktywna i heroiczna: cechuje ją sprzeciw wobec zła, wyzwalanie od kłamstwa, osobowa wolność, także współodczuwania i miłości, choć również – szczególnie ostatnio – wycofania z zewnętrznego świata, wygaszania swoich pragnień… To ucieczka przed nicością, niezgoda na system totalitarny, na zniewolenie, na odejście od klasycznych wartości.
Julian Przyboś – przez którego Ryszard Krynicki został namaszczony niemal zaraz po debiucie, stając się od razu w literaturze polskiej zjawiskiem ważnym – nazwał jego twórczość „poezją zaprzeczną” – tak silne są w niej zmiany i napięcia wewnętrzne. To również poezja osadzona głęboko w tradycji – i dalekiej, i bliskiej: barok, Norwid, Peiper, Przyboś, ostatnio Herbert, a jednocześnie śmiała, bezkompromisowa, poszukująca nowych własnych dróg. Krytycy podkreślają, że kiedyś głosił niepodległość wobec nicości, teraz zastanawia się – lakonicznie, ascetycznie – nad niepodległością od nicości.
Poezja Ryszarda Krynickiego ma wielu badaczy i krytyków. Jedną z bardziej znanych jest ostatnio Alina Świeściak i jej książka pt. „Przemiana poetyki Ryszarda Krynickiego” (Kraków 2003). W 2008 roku na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza zorganizowano konferencję na temat jego twórczości, której pokłosiem jest książka „Słowa? Tchnienia? O Poezji Ryszarda Krynickiego”. Badacze mają jednak kłopoty o których wersjach jego poezji pisać, gdyż twórca ten uważa, że wiersz jest dziełem otwartym. Często wraca do swoich utworów, zmienia je, poprawia, i kolejne publikowane ich wersje różnią się. Poezja Ryszarda Krynickiego to dzieło w toku…
Ten wybitny poeta jest również tłumaczem poezji niemieckojęzycznej, szczególnie Bertolta Brechta, Rainera Kunzego (zakazanego w Niemieckiej Republice Demokratycznej), tłumaczył też utwory Gotfrieda Benna, Paula Celana. Niektórzy krytycy doszukują się wpływów poezji niemieckiej na jego twórczość.
Ryszard Krynicki jest też cenionym wydawcą. Współtworzył Wydawnictwo a5, które w latach 1989-98 funkcjonowało w Poznaniu (gdzie poeta spędził większość życia). Od 1998 roku prowadzi je w Krakowie wraz z żoną, Krystyną Krynicką. Wydawnictwo a5, specjalizuje się w wydawaniu książek poetyckich. W redagowanej przez siebie Bibliotece Poetyckiej a5 Ryszard Krynicki wydał kilkadziesiąt tomów twórczości poetów polskich i zagranicznych, m.in. Wisławy Szymborskiej, Wiktora Woroszylskiego, Bohdana Zadury, Zbigniewa Herberta, a także Jamesa Merrilla, Wystana Hugh Audena, Charlesa Simica.
Ryszard Krynicki jest laureatem ważnych nagród, m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (1976), Nagrody Fundacji Jurzykowskiego w Nowym Jorku (1989), Nagrody Polskiego PEN Clubu, Nagrody Friedriicha Gundolfa (2000). Ceni też Nagrodę Pierścienia, którą w roku 1981 przyznał mu Klub Studentów Wybrzeża „Żak”.
W sali głównej Dworu Krasińskich, podczas IV Spotkań Literackich w Opinogórze (8 października 2009) padło wiele pytań. I choć Ryszard Krynicki należy raczej do osób małomównych i jak rzadko który pisarz waży słowa – ponadto śpieszył się i zaraz z Muzeum Romantyzmu wyjechał – to na kilka zapytań interesująco odpowiedział. Co prawda bardzo zwięźle, wręcz ascetycznie, ale widział duże zainteresowanie swoją twórczością i odmówić nie mógł. Oto niektóre z pytań:
– Dlaczego przeniósł się Pan z Wielkopolski do Krakowa?
– Z prostego powodu: jestem człowiekiem upartym. Próbowałem to uczynić już na początku lat 70., ale przemieszkałem wtedy w Krakowie tylko półtora roku, pracując w redakcji pisma „Student”. Dopiero w 1998 roku postanowiłem zrealizować swój dawny zamiar i przenieść się na stałe do Krakowa. W Poznaniu znalazłem się przypadkowo, jest to miasto moich studiów, ale spędziłem w nim aż 37 lat.
– Nazywa się Pana często „poetą milczenia”. Podoba się Panu to miano?
– Jest w nim pewna sprzeczność. Głosem poety jest jego twórczość, milczący poeta nic by przecież nie napisał. Natomiast milczenie jest mi bliskie jako pewna postawa, kontemplacja. Uważam, że żyjemy w świecie nieustannej wrzawy, wśród miliardów słów, przeważnie zbędnych.
– Twierdzi Pan, że wiersz jest dziełem otwartym, że nie ma początku i końca. Dlaczego zmienia Pan swoje utwory wiele razy?
– Nie wracam do swoich wierszy tak często, jak się twierdzi, mam bowiem wiele innych zajęć. Natomiast jestem wzrokowcem i nie raz, kiedy je czytam po wydrukowaniu, wolę już w innej formie. Przecież zawsze i wszystko można wykonać lepiej.
– Czy tłumaczenie poezji może być dla poety inspirujące?
– Tłumaczę wiersze wtedy, gdy mi się podobają. Inspirujące dla poety jest przede wszystkim czytanie.
– A czy inspiruje Pana tradycja?
– Najbliższa jest mi tradycja polskiej Awangardy. Paradoksalnie, bo czytam na przykład Przybosia poprzez poezję Rilkego, choć oczywiście świat przedstawiony przez Przybosia jest diametralnie różny od świata Rilkego. W ogóle tradycja poetycka jest dla mnie bardzo żywa. Nie wyobrażam sobie, że współczesny poeta może nie przeczytać dzieł Szekspira, Biblii, czy „Pieśni dna Pieśniami”. Bardzo pociąga mnie również inskrypcja, zwłaszcza ta, którą trudno odczytać.
– Czuje Pan nadal wspólnotę z Nową Falą? I kto Pańskim zdaniem jest z tej epoki poetą najbardziej interesującym?
– Czuję się poetą Pokolenia 1968-70, gdyż w tamtych latach musiałem podejmować ważne wewnętrzne decyzje, ale nie jestem już poetą Nowej Fali. Nie będę wartościował poetów z tamtych lat, ale szczególnie lubię z mego pokolenia wiersze i osobę Stanisława Barańczaka – jestem z nim zaprzyjaźniony, choć dziś jest to trudne, gdyż mieszka w Stanach Zjednoczonych. Lubię też wiersze Adama Zagajewskiego, Juliana Kornhausera, a także Rafała Wojaczka, który był dla mnie poetą mego pokolenia. Cenię też poezję Ewy Lipskiej, choć odcina się zdecydowanie od Nowej Fali, a także wcześniejsze wiersze Jarosława Marka Rymkiewicza.
– Czy pamięta Pan jakąś wyjątkową interpretację swoich wierszy?
– Wolę nie słuchać recytowania mojej poezji, gdyż bardzo mnie to krępuje. Pamiętam jednak Halinę Mikołajską – jej prezentacja moich utworów w stanie wojennym bardzo mi odpowiadała. Zapamiętałem ją wyjątkowo, szkoda, że to nagranie zaginęło.
– W Pańskich wierszach nie ma rymu, ani metafory. Jest głęboka cisza, kontemplacja, także zwięzłość formy. Jak Pan to buduje?
– O pisaniu wierszy trudno mówić. Jestem perypatetykiem, moje wiersze powstają podczas chodzenia, stąd myślę, że mają coś wspólnego z rytmem marszu. Wiele utworów zostaje nie zapisanych i znika bezpowrotnie. Napisałem niejeden wiersz rymowany, kilka z nich śpiewał Marek Grechuta. Moim zdaniem rymy zostały już jednak wyeksploatowane. Język polski jest trudnym dla poetów, w przeciwieństwie na przykład do języka angielskiego, gdzie występuje wiele słów jednosylabowych.
– Nad czym Pan obecnie pracuje?
– Mam nadzieję, że wydam jeszcze poetycką książkę. A jako wydawca pracuję nad Zbigniewem Herbertem. Przygotowuję aneks do jego wierszy wybranych, który będzie zawierał wszystkie utwory rozproszone tego poety.
Teresa Kaczorowska
(Tekst ukaże się w 2010 roku w „Ciechanowskich Zeszytach Literackich” nr 12)