Wiadomość o śmierci Julity Borowskiej-Bugdal przyjęłam w przedostatni dzień roku 2021 r. z niedowierzaniem. Wydawało mi się bowiem, że jeszcze niedawno ujrzałam ją po raz pierwszy – młodą, ładną dziewczynę po studiach, będącą nadzieją dziennikarstwa nad Łydynią. I start miała dobry. Później zaczęły się zmiany redakcji, rozłamy i w tak skromnym gronie ciechanowskich journalistów, co okazało się dla Niej zgubne.
Była jednak zawsze uśmiechnięta, pogodna, interesowała się kulturą. Bywała często w Centrum Kultury nad Łydynią, współpracowała też ze Związkiem Literatów na Mazowszu.
Ostatni raz Julita zadzwoniła do mnie po wygranej w NSA mojej sprawie ze starostą ciechanowską Joanną Potocką-Rak. Nie kryła radości, co wybrzmiało potem w mediach, gdzie pracowała. Jako dziennikarka była świetna, starała się być zawsze obiektywna, wierna zasadom dobrego, niezależnego dziennikarstwa. Czy to nie prowincja wykańcza?
Julita Borowska – Bugdal podczas Świątecznej Zbiórki Żywności w Ciechanowie (na zdjęciu trzecia od lewej)
– nachodzą mnie myśli po Jej śmierci… Na pewno Julita Borowska-Bugdal odeszła za wcześnie. I na pewno będzie Jej brakowało w ciechanowskiej prasie. Łączę wyrazy współczucia dla Jej rodziny i bliskich.