Rosyjska zbrodnia – bez przedawnienia
Piąte w 2016 roku spotkanie Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP zorganizowane zostało w ramach cyklu „Maj na Foksal” w drugą tym razem środę miesiąca, 11 maja br. Była to promocja książki Teresy Kaczorowskiej pt. Obława Augustowska. Odbywała się w dużej sali, zapełnionej kilkudziesięcioosobowym audytorium, miała charakter multimedialny, dzięki czemu Autorka mogła nam przybliżyć bohaterów książki, którymi są synowie i córki oraz bracia i siostry ofiar tej wciąż tajemnicą okrytej zbrodni.
Muszę powiedzieć, że Teresa Kaczorowska, odkrywczyni Mieczysława Haimana (1888-1949), historyka i działacza Polonii Amerykańskiej, którego efekty pracy w postaci instytucji istnieją po dziś dzień, autorka książek o postaciach silnie związanych z północnym Mazowszem – o Sarbiewskim, zwanym chrześcijańskim Horacym, o dwu Mariach – Skłodowskiej i Konopnickiej, nieustannie zaskakuje czytelników ciągłą zmiennością tematyki jej publikacji.
Opowieść o Gombrowiczu w Buenos Aires, bezlitośnie obnażająca osobliwe zachowania pisarza, mieściła się jeszcze w ramach jej zainteresowań polonijnych i była niewątpliwie znaczącym uzupełnieniem pamiętnego Jaśniepanicza Siedleckiej. Dzieci Katynia, czyli dzieci polskich oficerów – jeńców niewypowiedzianej wojny bestialsko zamordowanych przez oprawców Stalina, tj. ludzi poddanych przez całe życie komunistycznej represji, oraz Dwunastu na trzynastego, czyli losy dzielnych, twórczych Polaków wypchniętych przez Jaruzelszczyznę w stanie wojennym za granicę z paszportem w jedną stronę – to kolejne odmiany tematyki jej książek.
A teraz jeszcze inny temat, chyba najtrudniejszy – Obława Augustowska, książka wydana w 2015 roku, o zbrodni szczelnie zamilczanej, następnej po potwornym ludobójstwie katyńskim masowej zbrodni rosyjskiej na Polakach. Podkreślam – rosyjskiej, ponieważ jej planistami i wykonawcami byli Rosjanie; nie mówmy w podobnych przypadkach Sowieci czy naziści, lecz Rosjanie i Niemcy. Bez zamazywania prawdy o zbrodniarzach. Tym bardziej że Rosja Putina przyznaje się do przejęcia dziedzictwa Związku Sowieckiego, sam zaś Władimir Władimirowicz rozpad ZSRS uznał za największą katastrofę Rosji.
A obławy augustowskiej dokonano przy użyciu połączonych sił Armii Czerwonej i NKWD w liczbie 45 tys. ludzi, z niewiadomym jeśli idzie o rozmiary udziałem „polskiego” MBP, w ponad dwa miesiące po zakończeniu wojny. Objęła ona ponad 7 tys. Polaków, w większości cywilów, wśród nich zarówno piętnasto- i szesnastoletnie dzieci, jak i ponad siedemdziesięcioletnich mężczyzn, ponadto wiele kobiet, w tym 19- i 20-letnie dziewczęta.
Po przesłuchaniach, podczas których bito i stosowano tortury, zwolniono ok. 5 tys. aresztowanych, natomiast los ok. 2 tys. pozostaje nieznany. Wszelako ponieważ nigdy nie powrócili do swych rodzin i rozmaite poszukiwania ich nie dały żadnego rezultatu, nie ma wątpliwości, że zostali zamordowani. Zamordowani jedynie dlatego, że byli Polakami.
Wobec braku jakichkolwiek dokumentów (poza dwoma szyfrogramami, o czym niżej) i stanowczej niechęci władz rosyjskich do udzielenia Polsce pomocy prawnej w tej mierze, a więc wobec faktu, że Rosjanie nigdy nie przyznali się do tej zbrodni, autorka postanowiła zdobyć i przekazać nam dostępną wiedzę na ten temat poprzez odnalezienie krewnych ofiar i uzyskanie od nich relacji indywidualnych.
Relacje siedmiu takich osób stanowią trzon treściowy tej książki. Nie ograniczają się one jedynie do indywidualnych losów ojców, sióstr i braci tych ludzi, losów, których tragiczne zakończenie zawsze pozostaje w mroku tajemnicy, co stanowi szczególną traumę dla tych, co pozostali; lecz powstała w ten sposób panorama działań antykomunistycznych większości tych ludzi, związanych z Armią Krajową, a potem Armią Krajową Obywateli (AKO), aktywną w rejonie suwalsko-augustowskim aż do 1954 r.
Dowodzi to nawiasem mówiąc, że rosyjska mordercza akcja, mimo jej skali, nie osiągnęła ostatecznie zamierzonego celu, którym było, jak zawsze, usmireńje polskogo matieża, o czym w posłowiu piszą miejscowi działacze i historycy, Danuta i Zbigniew Kaszlejowie.
Wszystkie relacje, każda na swój sposób, są poruszające i bogate w najrozmaitsze szczegóły, ale szczególnie ważka wydaje się opowieść ks. Stanisława Wysockiego, który w obławie stracił ojca Ludwika i dwie młodziutkie siostry, Anielę i Kazimierę. Ks. Wysocki jest założycielem i prezesem Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945.
Dzięki tej organizacji od paru lat temat tej ludobójczej zbrodni wciąż niepokoi i powraca – że tak powiem – na platformę życia publicznego, chociaż niestety, wszelkie próby, a było ich co niemiara, również ze strony białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, nie doprowadziły do ustalenia prawdy materialnej, o sposobie dokonania zbrodni, o miejscach, w których jej dokonywano i o lokalizacji pochówków ofiar, nie mówiąc o jakiejś personalizacji zbrodniarzy.
Wiemy jedynie, z dwóch szyfrogramów Abakumowa, szefa Zarządu Kontrwywiadu Smiersz, do Berii, odkrytych i przekazanych Polakom przez Nikitę Pietrowa ze Stowarzyszenia „Memoriał” w Moskwie, że zadanie przeprowadzenia „Obławy lipcowej”, jak niekiedy nazywa się Obławę Augustowską, otrzymali dwaj rosyjscy generałowie – Iwan Gorgonow i Paweł Zielenin. Przy czym szyfrogramy te mówią jedynie o 592 osobach, chociaż wiadomo, że z aresztów nie powróciło ponad 2000 zatrzymanych.
Z wszystkich relacji wynika też, że uwięzionych przetrzymywano i przesłuchiwano w różnych stodołach, chlewach, piwnicach i innych budynkach gospodarczych, a wielu z nich przeszło przez więzienie PUBP (Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego) w tzw. „Domu Turka” w Augustowie. Wszelako rozrzucenie grup aresztowanych po wielu miejscowościach może nasuwać przypuszczenie (to już moja sugestia), że Rosjanie, nauczeni doświadczeniem Katynia (używam tej nazwy w sensie symbolicznym), postanowili tym razem dokonać tej zbrodni nie w jednym jakimś wyznaczonym miejscu, lecz w wielu punktach, aby uniknąć jej odkrycia (na czym im najbardziej zależało) i tworzenia się kultu męczenników polskich, do czego nie chciano dopuścić.
Wedle sugestii badaczy Obławy, o czym jest mowa w książce, zbrodnia i zbiorowy pochówek ofiar mogły być dokonane gdzieś poza granicą Polski, na terenach ówczesnej
Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, tak, by nie odkryli tego miejsca Polacy.
Książka Kaczorowskiej ma więc kilka wymiarów; ukazuje indywidualne ludzkie losy a także szerszą panoramę społeczną tego obszaru zarówno wojennego, jak i powojennego czasu, a także uzupełnia encyklopedyczną wiedzę o ludziach i zdarzeniach, związanych z ziemią suwalsko-augustowską, wiedzę często wykraczającą poza ramy tematu. Jest to dodatkowa wartość publikacji.
Autorka przedstawiła również wszelkie działania, zmierzające do odkrycia w końcu całej prawdy o tym ludobójstwie, wierząc, że musi ona wyjść na jaw wbrew bogatym środkom, jakich użyli i nadal używają Rosjanie, nie chcąc brać odpowiedzialności za czyny zbrodnicze ich poprzedników. A wspomniane już Posłowie Danuty i Zbigniewa Kaszlejów dokładnie punktuje to, co już wiemy, i to, czego jeszcze nie wiemy o tej straszliwej zbrodni.
Jerzy Biernacki
(portal www.sdp.pl)